poniedziałek, 31 października 2011

Demon's Souls - Tower Knight

             Jak już wspomniałem wcześniej, pokonanie demona Phalanx'a było stosunkowo proste.



           Skuteczne okazały się tutaj Firebombs, gdyż potwór był bardzo wrażliwy na ogień. Jednak najlepiej mi się walczyło po użyciu na długim mieczu Terpentyny - dzięki temu mogłem wywijać ognistym mieczem. Kilka szybkich machnięć, i mrowie otaczających bossa Hoplitów szybko ginęło. Pozbawiony obrońców Phalanx zaczął się wycofywać, więc naparłem na niego siekąc go na prawo i lewo. Sam Phalanx nie atakuje, a jedynie mnoży Hoplitów, którzy go chronią przed moimi atakami i ranią mnie przy tej okazji ze wszystkich stron. Pozbawiony obrony jest słaby i szybko traci życie. Po jego pokonaniu powróciłem do Nexusa, gdzie spotkałem kobietę: Maiden In Black, po rozmowie z którą i odwiedzeniu Monumentu, mogłem zacząć inwestować dusze w rozwój swej postaci. Wydałem wszystko co zebrałem do tej pory, po czym lekko mocniejszy ruszyłem z powrotem do zamku Boletarian.
               Rozpocząłem w miejscu, gdzie uprzednio zabiłem Phalanx'a. Po drodze ubiłem 6 Hoplitów, po czym wyszedłem na mur zamku. Tam powtórzyła się historia ze smokiem latającym nad głową i przypalającym wszystkim zadki. W jednej z wież było zejście w dół wewnątrz muru. tam spotkałem gromadę psów, na szczęście taktyka wywabiania ich pojedynczo i szybka likwidacja odniosły zamierzony skutek w postaci kilku trupów. Kolejne wyjście na mury i kolejne wyścigi - kto pierwszy? ja czy smok?. Na końcu muru czeka komitet powitalny - trzech kuszników, a za nimi niebieskooki rycerz. Najpierw likwiduję kuszników, potem biorę się za rycerza. Idzie mi z nimi coraz łatwiej. Kiedy przypominam sobie, ile się z nimi na początku męczyłem, teraz tylko uśmiecham licząc na dużo punktów dusz za ich ubicie. Zaraz za tym rycerzem czeka kolejny, który wkrótce dołącza do kolegi. Przede mną mgliste przejście, za którym czeka już kolejny boss - Tower Knight - gigantyczny rycerz uzbrojony we włócznię i wielką tarczę. Poza nim na arenie wyżej na murach pełno kuszników.


        Wbiegam na mury eliminując po kolei kuszników. Muszę uważać przy okazji na bossa, który w tym czasie co chwilę rzuca we mnie włócznią (coś w rodzaju pocisku magicznego, na kształt gigantycznej włóczni właśnie). Kiedy mury są oczyszczone, zbiegam na dół na arenę i staję oko w oko z bossem. Walka z nim nie należała do łatwych. Kilka razy poniosłem śmierć, zmuszony do powtarzania całej lokacji. W końcu odkryłem sposób na jego pokonanie. Tower Knight ma kilka ataków, które da się uniknąć trzymając się odpowiednio na dystans i robiąc uniki. Zazwyczaj każdy z ataków jest uprzednio sygnalizowany, więc można się przygotować na unik, czy odskok. Boss atakuje włócznią - poziome machnięcie, które potrafi odebrać 2/3 życia. Atak tarczą - prawie każde celne uderzenie zabije, więc trzeba pamiętać, by trzymać się jak najdalej tarczy, kiedy demon nią manipuluje. I kolejny atak - mocne pchnięcie włócznią przed siebie, podczas którego to ataku klęka na jedno kolano. Taktyka walki z nim sprowadza się do wyczucia odpowiedniej chwili i przebiegnięcia za plecy demona. Tam się odwracam i atakuję stopy rycerza (należy poprzecinać ścięgna na obu nogach). Kiedy już dwa ścięgna zostaną przecięte, demon wali się na ziemię - trzeba uważać, gdzie się wtedy jest, bo upadający kolos może nas przygnieść, a wstrząs uderzenia ogłusza. Kiedy już Tower Knight leży, należy doskoczyć do jego głowy i tłuc ile wlezie. Po chwili rycerz wstaje, należy wtedy powtórzyć operację ze ścięgnem, na szczęście tym razem wystarczy uszkodzić tylko jedno ścięgno. Przy trzecim upadku boss definitywnie ginie. Można wreszcie odpocząć i powrócić do Nexusa.